13 maja 2024

Olimpia Zambrów

Zambrowski Klub Sportowy Oficjalna Strona

Wywiad z trenerem Krzysztofem Zalewskim

Zachęcamy do zapoznania się z wywiadem ze szkoleniowcem Olimpii Krzysztofem Zalewskim, któremu zadaliśmy wiele pytań zebranych przez kibiców „biało-niebieskich”.

Zacznijmy od Pana kariery piłkarskiej. Jej większa część była związana z Jagiellonią. Co uważa Pan za swój największy sukces? Jak przebiegała Pana kariera jako zawodnika?

Rzeczywiście większość przygody z piłką łączę z Jagiellonią Białystok, gdzie grałem praktycznie od dziesiątego roku życia do 2007 roku, czyli w sumie prawie 20 lat. Później pół roku spędziłem w Odrze Opole, dwa lata w Wysokiem Mazowieckiem i końcówkę kariery, jak wszyscy dobrze wiedzą, w Zambrowie. Na pewno występy w Jagiellonii były moimi najlepszymi latami, ponieważ rozegrałem kilka sezonów na dobrym poziomie, byłem nawet kapitanem tej drużyny. Miałem dwa takie sezony, gdy rozegrałem wszystkie spotkania i był to najlepszy okres mojej gry w piłkę.

W jaki sposób przekłada Pan swoje doświadczenie zawodnika na prowadzenie zespołu?

Z owego doświadczenia korzystam praktycznie na każdym kroku. Prowadzenie zajęć treningowych, zespołu w trakcie meczu oraz organizowanie treningów bierze się z doświadczenia z lat zawodniczych. Starałem się wyciągnąć najlepsze kwestie, które zauważyłem u trenerów i wykorzystać je w praktyce. W kontekście zachowania w trakcie meczów wpływ na to, co robię jako trener, mają lata spędzone na boisku.

Jakim był Pan typem zawodnika? Jakich cech i zachowań poszukuje Pan u piłkarzy w swojej drużynie?

Myślę, że byłem przede wszystkim typem takiego zawodnika, który nigdy nie odpuszczał. Moim zdaniem starałem się zawsze walczyć do końca nawet mimo niekorzystnego rezultatu. Tego samego staram się wymagać od zawodników. Nie mogą załamywać się niepowodzeniami tylko muszą dążyć do zwycięstwa, postawionego przed sobą celu i staram się im to wpajać. Chęć zwycięstwa i pracowitość to dwie najważniejsze cechy.

Przejdźmy do podsumowania rundy. Czy może Pan w skrócie podsumować jesień w II lidze w wykonaniu Olimpii? Jej najlepszy i najsłabszy mecz?

Najsłabszym meczem w naszym wykonaniu był zdecydowanie pojedynek ze Stalą Rzeszów, choć ogólnie był to bardzo słaby mecz dwóch zespołów. Czerwona kartka zadecydowała o tym, że przegraliśmy. Zagraliśmy kilka niezłych spotkań. Najlepiej zagraliśmy z Wisłą Puławy, z którą wygraliśmy na wyjeździe 3:0. Dobry był również pojedynek ze Stalą Stalowa Wola. Rozegraliśmy kilka bardzo dobrych połów: druga połowa z Motorem Lublin, druga połowa ze Świtem, pierwsza połowa z Concordią Elbląg. W przekroju całego spotkania najlepszy był mecz w Puławach. Jeśli chodzi o zdobycz punktową to zarówno ja, jak i zawodnicy odczuwamy niedosyt. Mogliśmy spokojnie zdobyć 5-6 punktów więcej. Jednak biorąc pod uwagę fakt, że 16  z 18 spotkań rozegraliśmy poza Zambrowem, a więc swoją twierdzą, należy ten wynik uszanować. Dorobek ten być może nie rzuca na kolana, ale jest rezultatem, który daje nam nadzieję.

W ocenie wielu kibiców zespół przegrał ze Zniczem i Legionovią prezentując się całkiem nieźle. Po zwycięstwie nad Stalą Stalowa Wola przyszedł kryzys i seria porażek. Od początku sezonu obserwowaliśmy przestoje w grze zespołu.

Można to różnie oceniać, ale nie ma argumentów na to, że byliśmy źle przygotowani fizycznie. Gdyby faktycznie tak było to czy gonilibyśmy Świt przez całą drugą połowę w bagnie i deszczu? Podobnie było w meczu z Limanovią. Rozjechalibyśmy Motor w drugiej połowie? Myślę, że jest to związane w większym stopniu z klasą przeciwnika, z którym gramy, dyspozycją dnia, psychiką oraz tym, na ile nam rywal pozwala.

Co działo się w zespole podczas kryzysu i jak reagowali zawodnicy Olimpii na tę sytuację?

Moim zdaniem zawodnicy reagowali bardzo dobrze, ponieważ pokazywali niesamowitą ambicję i złość oraz jeszcze większe zaangażowanie na treningach. Z kolei ja szukałem przyczyn, zastanawiałem się, co robimy źle i staraliśmy się poprawiać  nasze treningi, aby się w końcu przełamać, co nastąpiło.

Co Pan myślał, gdy zespół przegrywał kolejny mecz z rzędu? Nie było chwil zwątpienia?

Po głowie chodziły różne myśli. Na pewno nie zastanawiałem się nad tym czy zrezygnować, ponieważ widziałem po zawodnikach, że bardzo chcą i miałem świadomość, że przełamanie przyjdzie prędzej czy później. Na pewno dużą rolę odegrali pracownicy klubu, ponieważ zarówno dyrektor, jak i prezes byli z drużyną, ze mną, po prostu pomagając w pracy.

Jakie były Pana zdaniem przyczyny tej nieszczęsnej serii?

Było kilka przyczyn. W tych meczach brakowało nam dwóch najlepszych młodzieżowców, czyli Przemka Jastrzębskiego i Michała Kuczałka, który wrócił dopiero na mecz z Pogonią Siedlce. Są oni bardzo ważnymi postaciami. Musiało minąć trochę czasu zanim Bartek Sobótka złapał odpowiedni rytm. Co jeszcze zdecydowało? Na pewno niewykorzystany rzut karny ze Stalą Mielec rozpoczął tą fatalną serię, a na wszystko złożyło się jeszcze kilka czynników. Przede wszystkim powinniśmy wziąć pod uwagę z kim przegraliśmy cztery z tych pięciu spotkań. Mówimy o czołowej trójce ligi – Pogoni Siedlce, Stali Mielec, Siarce Tarnobrzeg oraz piątych w tabeli Wigrach. Warto podkreślić, że trzy mecze z rzędu graliśmy na terenie tych zespołów.

Bardzo rzadko miał Pan do dyspozycji wszystkich zawodników. W trakcie rundy zaobserwowaliśmy liczne kontuzje u naszych zawodników. Co mogło być tego powodem?

Uważam, że w naszym zespole nie było licznych kontuzji. Mieliśmy kilka urazów. Michał Steć i Michał Kuczałek doznali skręcenia stawów skokowych, a więc kontuzji mechanicznych. Przyczyniła się do nich również sztuczna nawierzchnia. W wypadku Przemka Jastrzębskiego i Michała Stecia z gry wykluczyły ich brutalne faule przeciwników. Ponadto były trzy przypadki, gdy zawodnicy nie wystąpili z powodu choroby.

Przejdźmy do przygotowań do rundy rewanżowej. Kilka słów o planie przygotowań zespołu.

Zgodnie z informacjami, które pojawiły się w mediach na początku gramy sparing z Jagiellonią. Mieliśmy propozycję gry z Dolcanem Ząbki, ale termin był już zarezerwowany. W okolicy nie mamy zbyt wielu silnych sparingpartnerów z naszej ligi, a więc mieliśmy ograniczone możliwości. Z zespołami, do których mamy stosunkowo blisko, a więc z Legionovią i Zniczem gramy już na początku rundy, co nas trochę ograniczało. Generalnie sparingpartnerzy nie są najważniejsi.

Jedną z najważniejszych kwestii są wzmocnienia. Jakie są Pana oczekiwania dotycząca wzmocnienia zespołu Olimpii?

Na pewno postaramy się wymienić najsłabsze ogniwa. Prawdopodobnie przeprowadzimy cztery transfery do klubu i najprawdopodobniej identyczna ilość zawodników odejdzie. Chcemy sfinalizować transfery na miarę naszych możliwości i prowadzimy w tym kierunku zaawansowane rozmowy.

Jakie cele stawia Pan zespołowi na rundę wiosenną?

Celem nadrzędnym jest utrzymanie się w II lidze. Na pewno chcemy poprawić organizację naszej gry w ofensywie, bo owa czasami kulała.

Jakie są oczekiwania zarządu Olimpii? Czy dopuszcza on możliwość spadku zespołu do III ligi?

Na pewno wszystkim w klubie zależy na utrzymaniu. To jest sport, więc na pewno zarząd i prezesi dopuszczają takie myśli, ponieważ wszystko jest możliwe.

Jak Pan ocenia potencjał naszego zespołu na tle innych drugoligowców?

Widzę potencjał w prowadzonym zespole i jestem przekonany, że drzemią w nim jeszcze rezerwy. Mamy młody zespół, jesteśmy beniaminkiem, a na wszystko potrzeba czasu. W lidze są zarówno zespoły z dużo większym potencjałem, jak i zespoły, które w mojej ocenie są od nas słabsze.

Jaka jest Pana opinia na temat stosowania indywidualnych diet żywieniowych dla zawodników? Czy takowe są stosowane w naszym zespole?

Wszyscy zawodnicy w naszym zespole mają świadomość, jaką dietę mają stosować. Mam nadzieję, że robią to rzetelnie. Jeżdżąc na mecze lub będąc na zgrupowaniach także wspólnie staramy się przestrzegać pewnych reguł żywieniowych.

Gdzie będzie Olimpia za pięć lat? Jaki jest długoterminowy cel stawiany przed zespołem?

Mam nadzieję, że Olimpia będzie grała co najmniej na obecnym poziomie rozgrywek. Przede wszystkim liczymy na to, że do pierwszego zespołu wejdą bardzo zdolne roczniki od trenera Adama Popławskiego. Wydaje mi się, że zawodnicy z tego zespołu będą stanowili istotne wzmocnienie seniorskiej drużyny. Wszyscy na pewno życzyliby sobie, aby te proporcje wychowanków do zawodników z zewnątrz były jak największe na korzyść wychowanków Olimpii. Na chwilę obecną jest to niemożliwe, ale w młodszych rocznikach jest zdolna młodzież, na którą liczymy.

Przejdźmy do Pana kariery trenerskiej. Skąd pomysł, aby zostać trenerem? W jednym z wywiadów stwierdził Pan, że zdaniem żony będzie Pan znacznie lepszym trenerem niż piłkarzem.

Żona nadal tak uważa. Jeszcze jako zawodnik Ruchu Wysokie Mazowieckie rozpocząłem współpracę z Arturem Woronieckim przy roczniku 1992 Jagiellonii, następnie przyszła propozycja z Olimpii Zambrów. Wszystko jakoś naturalnie przeszło z kariery zawodniczej na trenerską. Szczerze mówiąc sam nie wiem, jak to się stało. Wracając do żony to zawsze widziała u mnie pewne cechy potrzebne do prowadzenia zespołów. Mam nadzieję, że jej przeczucie się sprawdzi.

Który z trenerów jest dla Pana wzorem i dlaczego? Największe marzenie w pracy trenera?

Nie wzoruję się na konkretnym trenerze. Wspominałem wcześniej, że od wszystkich trenerów, z którymi współpracowałem starałem się wyciągnąć jak najwięcej, co teraz wykorzystuję. Marzeniem jest obecnie najlepsze przygotowanie zespołu Olimpii, aby utrzymać się w II lidze.

Co sądzi Pan o niekonwencjonalnych metodach treningowych tj. elementy yogi (podpatrzone na rozgrzewce Stalówki), aerobiku?

Wszystkie sposoby, które prowadza do lepszej formy piłkarzy są dobre. Widziałem, w jaki sposób tego typu elementy stosowane były w kilku klubach i nie uważam tego za coś dziwnego. To całkowicie normalne rzeczy stosowane w wielu klubach. Na takich rzeczach jak yoga trzeba się znać. W Stali Stalowa Wola zatrudnionych jest czterech trenerów, a więc podejrzewam, że posiadają w swoim sztabie człowieka, który ma na ten temat pojęcie.

Jak układa się Panu współpraca z klubem?

Współpraca układa się naprawdę bardzo dobrze. Największy kontakt mam z dyrektorem klubu Zbigniewem Stańczykiem i prezesem Sławomirem Skrzypkowskim. Z mojej perspektywy kontakt wydaje się być bardzo dobrym.

Jaki budżet posiada Olimpia Zambrów w porównaniu do innych zespołów w II lidze?

Mamy najprawdopodobniej najniższy budżet w II lidze. Być może budżet na podobnym poziomie posiadają Świt Nowy Dwór Mazowiecki i Concordia Elbląg, natomiast z grona pozostałych drużyn niektóre mają nawet trzykrotnie większe budżety od nas.

Jak ocenia Pan bazę sportową w Zambrowie i zaplecze treningowe?

Jest bardzo dobrze. Wystarczy wymienić sztuczne boisko, basen, halę, siłownię w klubie. Do pełni szczęścia brakuje boiska trawiastego, które pełniłoby funkcję treningową. Wówczas byłoby idealnie, ponieważ jego obecność ułatwiłaby nam znacząco pracę.

W niektórych klubach trenerzy mają konsultantów, analityków. Jak ocenia Pan potrzebę funkcjonowania takich osób przy zespole?

Z pewnością istnieje taka potrzeba. Skoro takie osoby pracują w najlepszych klubach to oznacza, iż rzeczywiście ma sens, aczkolwiek nie mamy takich możliwości jako klub. Nie możemy pozwolić sobie na analityków, psychologów, trenerów od przygotowania fizycznego. Musimy radzić sobie z tym, co mamy.

Jaka jest Pana opinia o nawiązaniu współpracy z klubem z wyższej ligi? Moglibyśmy w ten sposób pozyskiwać zawodników, wymieniać doświadczenia i poznawać nowe metody treningowe.

Byłoby to z pewnością bardzo ciekawym rozwiązaniem z korzyścią dla naszego klubu. W chwili obecnej takiej formalnej współpracy nie ma. Nie ulega wątpliwości, że klub ma dobre stosunki z Jagiellonią i stara się je jak najlepiej wykorzystać.

Czego Panu najbardziej brakuje w pracy z zespołem Olimpii?

Myślę, że w tej rundzie bardzo brakowało nam naturalnej nawierzchni, co było kłopotliwe dla zawodników naszego zespołu, którzy po treningach na sztucznej grali na wyjeździe na boiskach trawiastych. Dodatkowo treningi na sztucznym boisku bardzo obciążają organizm. Druga kwestia, której bardzo mi brakuje to szeroka kadra, ale mamy po prostu ograniczone możliwości.

W jaki sposób spędza Pan czas wolny?

Aktualnie staram się go spędzić z rodziną, małym synkiem. Ogólnie przez większość wolnego czasu cieszę się z każdej chwili z nim spędzonej.

Jaki są Pana hobby i pasja?

Hobby i pasja to piłka nożna. Wspólnie z żoną lubimy podróżować, a więc wówczas, gdy syn nieco podrośnie będziemy w aktywny sposób korzystać z tej formy wypoczynku.

Jak żona znosi fakt, że tak dużo czasu jest Pan poza domem?

Znosi… Jest bardzo wyrozumiała. Czasami ma oczywiście pewne pretensje, ponieważ bycie żoną trenera nie jest łatwą sprawą. Bardzo szanuję ją, że to wytrzymuje.

Jak czują się zawodnicy z różnych miast w Zambrowie?

Myślę, że dobrze. Mamy dobrą atmosferę zarówno w klubie, jak i w szatni. Kilku zawodników jest w drużynie dłużej ode mnie, między innymi Rafał Szczepanik. Wydaje mi się, że zawodnicy są bardzo związani z klubem, co widać po tym, w jaki sposób pracują, zachowują się na meczach i jak bardzo są zaangażowani. Są bardzo zżyci z klubem.

Jak ocenia Pan kibiców w Zambrowie?

Końcówkę rundy zagraliśmy na swoim obiekcie, co sprawiło, iż na trybunach pojawiło się trochę ludzi. O wiele przyjemniej gra się w towarzystwie publiczności i dopingu. Mam nadzieję, że w rundzie wiosennej doping i zaangażowanie kibiców będzie jeszcze większe. My jako drużyna na pewno potrzebujemy wsparcia kibiców i ich pomocy w trudnych momentach, za co postaramy się odwdzięczyć dobrą grą.

Dziękujemy wywiad.

Dziękuję.